Jakiś czas temu pisaliśmy na temat prostowania włosów przy użyciu keratyny (zobacz temat: Chciałam mieć proste włosy). Polskie salony wykonujące zabieg zapewniają, że do jego wykonania stosowana jest czysta keratyna (a przynajmniej tak twierdzili pracownicy 3 różnych salonów, różnych marek, z 3 różnych polskich miast).

Czyżby?

Stacja ABC przeprowadziła małe śledztwo – okazało się, że w emulsji stosowanej do prostowania keratyną znajduje się aldehyd mrówkowy. I to nie mało – 8-10%, zdaniem specjalistów, którzy przebadali próbki.

Producent przekonuje, że kosmetyk jest wolny od tej substancji.

Komu wierzyć?

Gdy poddałam się temu zabiegowi moje oczy szczypały, łzawiły, pojawiły się trudności z oddychaniem.

– To działanie keratyny – uspokajała fryzjerka.

Zadzwoniłam do kilku różnych salonów.

– Czy zabieg prostowania włosów może podrażniać oczy? – pytałam.
– Tak, to keratyna – odpowiadali wszyscy jak jeden mąż.

Tymczasem naukowcy są przekonani, że dzieje się tak za sprawą zawartości aldehydu mrówkowego, silnej trucizny. Stosuje się go do wyrobu żywic syntetycznych, włókien chemicznych, barwników i jako środek odkażający. Jest stosowany również jako konserwant. Jego numer jako dodatku do żywności to E 240.

Teraz pytanie: czy zabieg trwałego prostowania włosów przy użyciu keratyny jest bezpieczny?

Okazuje się, że nikt nie zna konkretnej odpowiedzi, choć nikt (oprócz świadczących usługi i sprzedających produkty do ich wykonania) nie zaryzykuje stwierdzenia, że nie ma żadnego ryzyka.

Naukowcy najbardziej martwią się o fryzjerki, które wykonując go nie noszą żadnych maseczek ochronnych, ani tym bardziej nie proponują ich klientkom. A szkoda, bo zapach i wrażenia są naprawdę nieprzyjemne.

– To powinien być Twój wybór – mówią prezenterki stacji ABC, zauważając, że klientki nie są na co dzień narażone na działanie aldehydu mrówkowego.

Kto próbował trwałego prostowania włosów przy użyciu keratyny wie, że ułatwia to układanie trudnych włosów. I pewnie zawartość aldehydu nie zniechęci zwolenniczek przed wykonaniem procedury ponownie.

Za to fryzjerki powinny pomyśleć o swoim zdrowiu.

A może tak produkt zamienny?

Za granicą dostępny jest kosmetyk firmy Garnier o nazwie Blow Dry Perfector. Przetestowały go dwie dziennikarki, które pod koniec wilgotnego dnia miały na głowie popularnie zwane „siano”, zamiast obiecanej gładkiej fryzury.

Tymczasem informacja na pudełku obiecywała, że efekt utrzyma się do siedmiu myć!

Producent po emisji reportażu wyjaśnił, że nie jest to produkt przeznaczony dla Afroamerykanów czy dla posiadaczy włosów zniszczonych lub bardzo kręconych. Tylko dlaczego na odwrocie opakowania widać zdjęcie loczków, które później są magicznie proste?

 

Oto efekty po zastosowaniu zabiegu Brasilian Blowout: