Podczas gdy na rynku krąży słynna już „niebieska tabletka” dla mężczyzn, trwają prace nad różową, czyli tzw. Viagrą dla kobiet.

Liz Canner, była pracownica jednej z firm pracujących nad tym specyfikiem twierdzi jednak, że spełzną one na niczym.

„Tworzą fałszywy ideał tego, co stanowi „dobry”, czy „normalny” seks, byśmy czuły, że naszemu życiu erotycznemu czegoś brakuje.”

– Ten cały pomysł jest pokręcony – twierdzi. – Tu nie chodzi o seksualne wyzwolenie kobiet, tylko o wykorzystywanie ich i robienie na nich miliardów zysków przez firmy farmaceutyczne – powiedziała w rozmowie z Daily Mail. – Tworzą fałszywy ideał tego, co stanowi „dobry”, czy „normalny” seks, byśmy czuły, że naszemu życiu erotycznemu czegoś brakuje, a wtedy kupowały ich produkty.

Na rynku są już dostępne różnego rodzaju preparaty, ale nie robią furory. Z prostej przyczyny: są po prostu nieskuteczne. Tymczasem męska Viagra od czasu pojawienia się w sprzedaży w 1998 roku jest jednym z najlepiej sprzedających się leków wszech czasów. Szacuje się, że jej producent, firma Pfizer, zarobiła na niej 1,9 miliardów dolarów! Nic dziwnego, że trwają prace nad wynalezieniem owego „Graala”, którym miałby być damski odpowiednik.

Bo kobiety pytają o to samo. Tylko że w przypadku pań problemy erotyczne sięgają głębiej i żadna tabletka tego nie naprawi. Potwierdzili to eksperci – psychologowie i seksuolodzy, z którymi rozmawiała Canner, która obecnie pracuje nad swoim własnym filmem dokumentalnym.

– Większość kłopotów wynika z problemów pomiędzy dwojgiem ludzi, ze stresu, przemęczenia, niewiedzy o seksie, wykorzystywania seksualnego… A na to nie ma tabletki
– mówi Liz. – Nie ma czegoś takiego, jak „standardowy”, „normalny” seks. A oni chcą nas przekonać, że jest inaczej.

– Mój pierwszy mąż wywierał na mnie olbrzymią presję: chciał się częściej kochać – opowiada jedna z kobiet, która zgodziła się wystąpić w filmie. – W jego rozumieniu było to mniej więcej zawsze wtedy, kiedy miał na to ochotę. Obrażał mnie mówiąc, że jestem oziębła. A on zaczerpnął swoje standardy z filmów. Uważał, że mam być permanentnie podniecona, a po wszystkim wyczerpana i wdzięczna za seks. A we mnie pożądanie coraz bardziej wymierało.

Jest więcej powodów. Jednym z najczęstszych są… kompleksy. Kobieta, która jest niepewna siebie i ma wobec swojego ciała zastrzeżenia, może mieć poważne problemy z satysfakcją w łóżku. Firmy i na to widzą sposób.

– Namawiają nas na nieskuteczne preparaty odchudzające. Dają nam do zrozumienia, jak dalekie jesteśmy od perfekcji – dodaje Liz. – Możesz wziąć tabletkę, by mieć wpływ na fizyczne objawy podniecenia, na przykład by pobudzić krążenie, a kobiety nadal nic nie poczują. Dlaczego? Bo u nas podniecenie znajduje się głównie w mózgu. Wpływ na nie ma nasz nastrój, nasz partner, nasze życie.

Brzmi banalnie, ale to prawda.

– W większości przypadków kobiecy seks jest silnie związany z emocjami. U mężczyzn też są one ważne, ale nie tak konieczne – przekonuje profesor Alan Riley.

To wszystko zupełnie nie zraża firm farmaceutycznych, które robią, co mogą, by opracować cudowną różową pigułkę. Robią badania mózgu, obserwują zachodzące w nim zmiany. I zdaje się, że być może w niedługim czasie uda im się „coś” opracować.

Na horyzoncie już pojawił się specyfik o nazwie Flibanserin, który poprawia nastrój i zwiększa ochotę na seks. Początkowo używany był do walki z depresją, ale długotrwałe zażywanie powoduje, że niektóre kobiety miewają zwiększone libido. No właśnie – nie „mają”, a „miewają”. I – w przeciwieństwie do Viagry – nie wystarczy połknąć jednej tabletki na dwie godziny przed planowanym seksem. Trzeba brać go codziennie przez dłuższy czas.

Lekarze boją się jednak, że wiele kobiet będzie chciało wypróbować podobnych specyfików, niezależnie od tego, czy tak naprawdę potrzebują ich, czy nie. Bo przecież zawsze może być lepiej.

Źródło: Daily Mail, UNC Health Care