Ile razy w swoim życiu usłyszałaś, że jesteś „zbyt”? Zbyt gruba, zbyt chuda, zbyt ruda, zbyt blond, zbyt owłosiona, zbyt łysa… Ta wyliczanka może się ciągnąć w nieskończoność. Nasze zakręcenie wokół własnego wyglądu spowodowało, że nie tylko pragniemy osiągnąć określony ideał, ale także zapominamy o tym, co jest zupełnie dla ciała naturalne. I nie chodzi jedynie o jego wygląd, chociaż od tego wszystko się zaczyna.

Jaki mamy problem z ciałopozytywnością?

Normalizacja ciała: kanon

Przyglądając się poszczególnym epokom możemy zauważyć, że w każdej z nich panował inny ideał piękna i zachowania. Przykładowo kobieta w średniowieczu powinna być jak katedra. Smukła, delikatna, o jasnej karnacji i blond włosach. Kobiety nie mogły odsłaniać ciała, dozwolone było jedynie pokazywanie twarzy, dłoni i szyi, zatem najbardziej dbano o te części ciała. Kobieta musiała być skromna, powabna, milcząca i posłuszna. Wydaje Ci się, że w dzisiejszych czasach panuje całkowita wolność wyboru i każda z nas może dokonywać własnych decyzji, co do wyglądu i zachowania? A jednak. Społeczeństwo wciąż uczy nas niezdrowego wstydu.

Normalizacja ciała: niezdrowy wstyd

Uczucie wstydu towarzyszy nam na co dzień. I chociaż istnieje w psychologii pozytywny wstyd, który uczy nas moralnego postępowania, to jednak nie zawsze powinnyśmy go odczuwać. Kolorowe magazyny, popularne influencerki, gwiazdy, idolki, modelki – jest wiele źródeł przekazu, który wykreował współczesny kanon piękna. I który jednocześnie sprawił, że zwykłe kobiety zaczynają się wstydzić tego, jak wyglądają. Wstydzą się, ponieważ mają pryszcze, cellulit, przebarwienia, rozstępy, pękające naczynka, krótkie rzęsy, włosy na rękach lub twarzy. Mainstream zalewa je obrazami, którym nie są w stanie dorównać. Nie są w stanie, ponieważ nie stoi za nimi sztab grafików komputerowych, dietetyków, trenerów personalnych i zaprzyjaźnionych chirurgów plastycznych. Jednak kobiety tego nie widzą. Jedyne, co otrzymują, to gotowy produkt – okładka kolorowego magazynu. I chociaż widzą na ulicy „normalne” kobiety, w ich głowie panuje przekonanie, że aby być piękną, muszą się dopasować do tego, co w internecie.

„Nie ma po co nie lubić swoich pośladków” Ciałopozytywna aktywistka broni nas przed kompleksami

Normalizacja ciała: wstyd wywołany zachowaniem

Jednakże wstyd nie tylko dotyczy fizycznych cech. Wstyd przynosi nam również fizjonomia. Może się to wydawać niedorzeczne, ale wciąż w głowach niektórych kobieta nie chodzi do łazienki, żeby załatwić swoje potrzeby. Już od małego jesteśmy uczone, że nasze procesy biologiczne to coś wstydliwego. Okres wciąż pozostaje jednym z największych tabu, chociaż jest dla nas tak naturalny. Społeczeństwo nas uczy, że powinnyśmy się go wstydzić. Ile razy na reklamach z testem podpasek widziałyśmy niebieski płyn, a nie czerwony? To samo z włosami na rękach lub na twarzy. Usuwamy je, sądząc, że jedynym słusznym wyglądem jest gładka skóra. Rozstępy, z którymi walczymy, chociaż nie powstają z naszej winy. Cellulit, który przecież ma niemalże każda z nas. I wiele innych przykładów, które można wymieniać bez końca.

Normalizacja ciała

Reakcja części z nas na zdjęcia bez retuszu mówi wszystko. Na widok pełniejszej figury, owłosionej części ciała, potu, plamy z okresu reagujemy agresją i obrzydzeniem. Wstyd, którego nauczyło nas społeczeństwo przekształca się w uczucie złości wobec tego, jakie jesteśmy. Moment zetknięcia się ze zdjęciami, które przedstawiają prawdziwą fizjonomię, obnaża nasze kompleksy. W tym miejscu rodzą się pytania. Dlaczego okres nas obrzydza? Dlaczego odrzucają nas nieogolone pachy? Dlaczego włosy na nogach budzą naszą agresję? Dlaczego nasze ciało powoduje, że mamy wyrzuty sumienia?

Chirurg plastyczny: „Wiele razy odmówiliśmy przez nierealne oczekiwania”. Czy Polki przesadzają z poprawianiem natury?

Normalizacja ciała: oswojenie z obrazem

Kiedyś również byłam po tamtej stronie. Przeglądając Instagram natrafiłam na konto dziewczyny, która wrzuciła zdjęcie zakrwawionego prześcieradła i momentalnie się skrzywiłam. Zastanawiałam się wtedy, dlaczego ktoś wrzuca takie zdjęcia do internetu, przecież to prywatna sprawa. Aż któregoś dnia podczas okresu obudziłam się z podobną plamą i pierwsze, co odczułam, to wstyd. Zażenowanie, że nie byłam w stanie ukryć mojej menstruacji i teraz wszyscy domownicy dowiedzą się, że krwawię. Wtedy przypomniałam sobie o profilu na Instagramie. Tak właśnie zaczęła się moja przygoda z ciałopozytywną częścią internetu. Nie da się ukryć, takich zdjęć nie zobaczysz w kolorowym czasopiśmie. Ale poprzez regularne oglądanie takich treści uczymy się, że ciała są różne. Nasze potrzeby również mogą być różne. Nie musimy się wstydzić swojej inności i cech wyglądu, które nie pasują do kanonu. Uczymy się zrozumienia, że nie każdy musi chcieć wyglądać tak, jak wygląda reszta społeczeństwa. Normalizacja ciała sprawia, że pozbywamy się niezdrowego wstydu za rzeczy, które nie są od nas zależne. Jest to jeden z procesów, który jest niezbędny do tego, aby siebie zaakceptować.