Być może oglądałaś film „Upadek” z Michaelem Douglasem w roli głównej. Los Angeles, bardzo gorący dzień. William śpieszy się na urodziny córki, niestety, utknął w gigantycznym korku. Stara się zachować spokój, ale nie jest to proste – niedawno rozwiódł się z żoną i stracił dobrą pracę, a upał staje się nie do wytrzymania. Klimatyzacja nie działa. Bzyczenie muchy, która wpadła do samochodu, doprowadza go do szału. Wściekły wysiada z pojazdu i pędzi do najbliższego automatu telefonicznego, aby zadzwonić do byłej żony, ale nie ma drobnych, a właściciel pobliskiego sklepu nie chce mu rozmienić pieniędzy, William demoluje więc lokal i wychodzi, zabierając ze sobą kij bejsbolowy… W bohaterze lawinowo narasta wściekłość i gniew – staje się niebezpiecznie tykającą bombą zegarową, za którą podążają policjanci.

Czy musisz być we wszystkim najlepsza?

Michael Douglas w kapitalny sposób odegrał rolę człowieka, któremu puszczają nerwy. Może się to przytrafić każdemu – czasem wystarczy jeden impuls, znalezienie się w złym miejscu i złym czasie, by złość wzięła górę i by, podobnie jak William z „Upadku”, stać się tykającą bombą zegarową. Niedobrze, gdy zdarza się to często. I gdy napadów złości nie jesteś w stanie kontrolować.

„Złość bardzo dużo kosztuje. Działanie pod wpływem impulsu, który jeszcze przed chwilą wydawał się tak właściwy i uzasadniony, staje się źródłem poczucia winy i żalu. To, czym się oburzaliśmy, blednie i zostają tylko blizny, zranione uczucia i poczucie wyobcowania. Jeśli często się złościsz, może to mieć negatywny wpływ na twoje relacje z innymi ludźmi. Małżeństwo staje się polem minowym: dystans między tobą a współmałżonkiem rośnie, mur pomiędzy wami staje się coraz grubszy. Twoje dzieci, choć wydają się twarde i harde, w środku czują się nic niewarte. Współpracownicy odsuwają się od ciebie albo sabotują twoje działania, a szef coraz częściej cię krytykuje. Przyjaźnie nasiąkają goryczą” – tłumaczy dr Matthew McKay w książce „Kiedy złość rani” (wyd. MiND 2014; współautorzy: Peter D. Rogers i Judith McKay).

Dlaczego Instagram jest pełen klonów?

Spięte i zmęczone

Złość psuje twoje relacje z otoczeniem, szczególnie z bliskimi. Niszczy też twoje zdrowie – złość wiąże się z wysokim poziomem adrenaliny i noradrenaliny, które zwężają naczynia krwionośne, a to powoduje wyższe ciśnienie krwi. Może ci się wydawać, że nie ma powodów do zmartwień, bo to po prostu kwestia wybuchowego charakteru. Niestety – musisz nauczyć się nad tym panować.

Jedna z internautek na forum portalu Psychiatria.pl opisuje swój przypadek: „Od dwóch lat mam niekontrolowane wybuchy złości. Zdarzają się co trzeci dzień i denerwuje mnie niekiedy, że nie umiem tego zatrzymać. Mam obawy, że to wynika z przeszłości, kiedy miałam same stresy przez paręnaście lat. Byłam u lekarza rodzinnego, przepisała mi hydrokozinum, lecz pomaga, kiedy biorę, lekarz stwierdził, że może to być początek nerwicy w stopniu łagodnym. Mam też często kołatanie serca i uczucie kłucia – to prawdopodobnie nerwobóle”.

Podobny problem ma inna internautka. „Ciężko zapanować mi nad sobą i swoimi emocjami. Zawsze byłam narwana, ale ostatnimi czasy nie radzę sobie już z tym – byle co potrafi mnie wyprowadzić z równowagi i doprowadzić do furii albo płaczu. Odbija się to na relacjach z ludźmi, głównie chłopakiem i rodziną. Są dni, że denerwuje mnie w nich dosłownie wszystko. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że byle głupota potrafi doprowadzić mnie do mega szału (…). Czuję, że ta złość siedzi we mnie i tylko czeka na sytuację, w której będzie mogła znaleźć ujście… Cały czas chodzę spięta i meczy mnie to”.

Wschodni lifting, czyli jak działa masaż kamieniami Gua Sha

Złość rodzi złość

Uświadomienie sobie wagi problemu to krok w dobrą stronę, ale go nie rozwiązuje. „Mimo że złość może służyć ważnym funkcjom ochrony i obrony własnej integralności, zbyt często staje się narzędziem przemocy. Chroniczna złość nie czyni cię silnym i bezpiecznym, ale osłabia i wystawia na ataki innych. Złość rodzi złość. Im więcej krzyczysz, tym więcej krzyku doświadczysz. Im bardziej się wściekasz, tym więcej wściekłości napotkasz na swej drodze” – tłumaczą autorzy poradnika „Kiedy złość rani”.

Złość może być wymierzona w innych albo… w siebie. Ta druga wywołuje depresję i niszczy poczucie własnej wartości, dlatego trzeba ją spacyfikować. W jaki sposób? Dr Matthew McKay zauważa, że złość jest zawsze rezultatem wyboru – można ją kontrolować poprzez kontrolę myśli-zapalników, które wyzwalają wybuchy złości. Kontrolowanie złości oznacza przyjęcie odpowiedzialności za wszystko, co nas stresuje, rani i frustruje.

Te kule do kąpieli pomogą Ci się zrelaksować i odprężyć w przyjemnej kąpieli

Autorzy książki „Kiedy złość rani” radzą prowadzenie Dziennika Złości. Ważne, by zapisywać w nim sytuacje, kiedy złość wzięła górę. Musisz notować, jak twoje ciało reaguje na stres i jakie czynniki wywołują w tobie agresję. Chodzi o to, by nauczyć się dostrzegać, jakie bodźce prowadzą do napadów złości. Zanotuj: jak często odczuwałaś złość w ciągu ostatniej doby? Jak bardzo czułaś się zdenerwowana? Określ poziom swojego szczytowego zdenerwowania. Jak agresywne było twoje zachowanie? Monitorując złość w ten sposób, możesz wiele dowiedzieć się na swój temat.

Gdy czujesz, że złość zaczyna brać w górę, policz do dziesięciu, wstrzymaj powietrze albo wyjdź. Chodzi o to, by nie dopuścić do wybuchu agresji.

Napady złości powodują problemy w pracy, samotność, odrzucenie. Jeżeli problem trwa od dłuższego czasu i sobie z nim nie radzisz, dla swojego dobra – oraz dla dobra swojej rodziny – zgłoś się do psychologa. To żaden wstyd szukać pomocy. W łagodniejszych stanach możesz ratować się ziołowymi lekami na uspokojenie z apteki, nie wolno ich jednak nadużywać. Uspokajająco działa herbata z melisy, joga, medytacja, uprawianie sportu. Złość jest zwykle efektem kumulacji stresu i musisz znaleźć dla niego ujście – spróbuj wolny czas poświęcać swoim zainteresowaniom, przygarnij zwierzaka, chodź na spacery, otaczaj się ludźmi. Warto spotkać się również z lekarzem rodzinnym – niestabilność emocjonalna może wynikać z niedoboru magnezu albo z zaburzonej pracy tarczycy.