Anna Wintour nie przysporzyła sobie przyjaciół incydentem, jaki miał miejsce podczas ostatniego Tygodnia Mody w Mediolanie. Redaktor naczelna magazynu Vogue wymusiła na organizatorach skrócenie imprezy do trzech dni z jednoczesnym przeniesieniem terminu pokazów, które miały się odbyć w późniejszym czasie. Powód? Wintour znalazła tylko tyle czasu, a uznała, że powinna zobaczyć wszystkie zaplanowane pokazy.

Najpierw rozwścieczyła tym organizatorów, którzy publicznie wypowiadali się, że impreza może się odbyć bez jej obecności i nic to ujmie jej prestiżowi. Teraz, choć emocje dawno już ostygły, do tej strony dołączyły największe włoskie domy mody.

Giorgio Armani i Miuccia Prada podkreślili, że podczas następnego Tygodnia Mody nie może być mowy o jakichkolwiek zmianach pod dyktando Wintour i że nie zaakceptują innej formy imprezy, niż standardowe siedem dni. W ramach protestu najprawdopodobniej kolekcje będą pokazywane etapami, codziennie przez cały okres trwania Tygodnia Mody. To oznacza, że aby zobaczyć pełną kolekcję danego projektanta, trzeba będzie być obecnym przez całe siedem dni.

Armani dodał, że włoskie domy mody mają na tyle pewną pozycję, że nie muszą bać się nieprzychylności Anny Wintour i nie zależy im na jej obecności.

Czyżby szykował się kolejny poważny konflikt w świecie mody?