Jakiś czas temu fashionistki na całym świecie zelektryzowała wiadomość o tym, że H&M postanowiło wypuścić na rynek linię inspirowana postacią głównej bohaterki szwedzkiej sagi Millennium, Lisbeth Salander.

Choć w Los Angeles kolekcja sprzedała się na pniu, z miejsca posypały się na nią również gromy. Blogerka Natalie Karneef w poście zatytułowanym List otwarty do H&M pisany przez osobę, która przeszła przez gwałt napisała:

…H&M, stworzyliście linię inspirowaną osobą, która przez długi czas była wykorzystywana seksualnie, brutalnie zgwałcona i która robi wszystko, aby dopaść mężczyznę, krzywdzącego teraz inne kobiety. Lisbeth przeszła przez piekło i ubrania stały się dla niej pewnego rodzaju zbroją. To wybór, który doskonale rozumiem. Za to wy nadajecie jej lookowi nowego, bardziej trendy charakteru sprawiając jednocześnie, że całe związane z nim wściekłość i strach bohaterki schodzą na dalszy plan.

Na odpowiedź koncernu nie trzeba było długo czekać. Jego rzecznik prasowy w specjalnym oświadczeniu opublikowanym w Wall Street Journal pisze:

Przeczytaliśmy list otwarty Natalie Karnefwe i jeśli ktokolwiek podobnie jak ona poczuł się urażony przez naszą kolekcję Girl with the Dragon Tattoo by Trish Summerville, to przepraszamy i spieszymy dodać, że nie takie mieliśmy intencje. Linia ta jest inspirowana postacią Lisbeth Salander i mimo że uważamy bohaterkę za silną kobietę, odważnie stojącą za swoimi ideałami, to jednak nasze ubrania nie miały na celu aż tak ściśle się z nią utożsamiać.

A Wy, z którą stroną tego sporu się zgadzacie?