Już za życia Alexander McQueen cieszył się statusem legendy, ale po tragicznej, samobójczej śmierci, został wręcz świętym świata mody.

Dokonując retrospekcji jego dokonań trudno wybrać coś najbardziej niezwykłego i najciekawszego. Wszystkie jego projekty były niezwykłe, wielbiciele mody co sezon czekali, co „król” pokaże nowego. A zawsze przychodziło nowe, bo McQueen miał nieograniczoną wręcz wyobraźnię i artystyczny zmysł.

Urodził się w wielodzietnej rodzinie, jako najmłodszy. Miał pięcioro rodzeństwa, jego matka była nauczycielką, a ojciec taksówkarzem. Mały Alexander kochał projektować ubrania dla swoich trzech sióstr. Od dziecka marzył o modzie.

McQueen zawodu uczył się w Savile Row tailor Anderson & Sheppard. Co ciekawe, trafił tam zdając końcowe egzaminy ze sztuki w szkole średniej na poziomie O (GCE Ordinary Level, odpowiadający naszej maturze podstawowej).

Mając zaledwie 20 lat rozpoczął krótkotrwałą pracę dla projektantów Koji Tatsuno i Romeo Gigli. Później przyszedł czas na studia podyplomowe ukończył w Central St. Martins College of Art, na które dostał się nie dzięki egzaminom i ocenom, a znakomitemu portfolio. Tytan pracy, uczył się i pracował jednocześnie.

– Rysowałem od kiedy skończyłem 3 lata – opowiadał kiedyś. – Zawsze wiedziałem, że będę projektantem. Inne zajęcia nawet nie wchodziły w grę.

Z czasem zrezygnował z mocnej prowokacji na rzecz kreacji, wyobraźni, strojów inspirowanych naturą, filmami lub historią. Określenie „chuligan angielskiej mody” podążało za nim jednak bardzo długo.

W 1996 roku, kiedy zdobył tytuł Najlepszego Projektanta Roku, objął posadę u Givenchy. Był najmłodszym projektantem, któremu przyznano takie wyróżnienie.

Jego pierwsza kolekcja dla domu mody Givenchy okazała się klapą. On sam w wywiadzie dla Vogue’a przyznał, że „to było g*wno”. Była to gorzka, ale cenna lekcja. Nieco złagodził kolejne projekty i następne kolekcje odnosiły już same sukcesy.

Współpraca zakończyła się w 2001 roku, kiedy to McQueen orzekł, że „kontrakt ogranicza jego kreatywność”.

Zaczął więc działać na własną rękę, rosnąc w siłę. Odszedł będąc na samym szczycie.


Pokaz dla domu mody Givenchy z 1999 roku, prezentacja wiosenno-letniej kolekcji. Wykorzystano wówczas roboty, które spryskiwały białe sukienki farbą.


Oyster Dress, czyli sukienka-ostryga, pochodząca z wiosenno-letniej kolekcji z 2003 roku.


Kilka ciekawych dodatków projektu Alexandra McQueena: „sock sandals”, czyli połączenie szpilek i skarpet, niezwykłe obuwie z tegorocznej, wiosennej kolekcji i jedna z ulubionych torebek wieczorowych gwiazd, czyli małe cudo z kastetem zamiast tradycyjnej rączki.


Jego pokaz „Widows of Culloden” z 2006 roku był sensacją. Na wybiegu pojawił się naturalnych rozmiarów hologram… tańczącej Kate Moss, której suknia wiruje na wietrze (widoczny w 6. minucie filmu poniżej). Cała kolekcja była inspirowana historycznymi wydarzeniami, a dokładniej bitwą pod Culloden.

Nikt wcześniej nie zastosował takich rozwiązań na wybiegu. O tym nowatorstwie mówiło się jeszcze całe miesiące.

Poniżej dokładna wersja hologramu:

One uwielbiały jego projekty

(na zdjęciach w sukienkach autorstwa zmarłego projektanta):


Camilla Belle wielokrotnie deklarowała, że McQueen to jej ulubiony projektant.


Podejrzewa się, że śmierć matki (na zdjęciu) była ogromnym ciosem dla pogrążonego w depresji Alexandra. W przeddzień jej pogrzebu postanowił odebrać sobie życie. Nie zostawił żadnego listu.