W Polsce metki kojarzone są właśnie z nią, a ona z metkami.

Elle zapytało ją o kilka wyznaczników luksusu. I o metki. Te ostatnie nosi z uporem maniaka, zupełnie nie przejmując się tym, że ich widoczność staje się powoli passe.

Kiedy już zdobędzie modny (i drogi) gadżet, paraduje w nim, gdzie tylko może.

Zaczęło się od butów Chanel.

– Trafił mi się wtedy kontrakt, kampania reklamowa plastrów antykoncepcyjnych – mówi Elle Horodyńska. – „No nie – pomyślałam – w takiej sytuacji muszę sobie coś kupić!”. Od zawsze marzyłam o szpilkach Chanel, popędziłam więc do sklepu. Uwielbiałam je, paradowałam w niech, gdzie mogłam.

Zresztą, jej zdaniem Chanel „można nosić nawet na czole”.

Jeśli nie ma pomysłu na wygląd, potrafi zrezygnować z imprezy. Uwielbia łączyć tanie z drogim, chociaż to właśnie na to ostatnie media zwracają uwagę. Jak tu nie zwracać, kiedy metka tak dobrze widoczna jest w obiektywie?

Kiedyś na pokaz poszła ubrana skromnie, na czaro. Czuła się okropnie.

– Miałam zły nastrój, nie wiedziałam, co ze sobą począć – opowiada.

Bo moda to jej nieodłączna część, chociaż Joanna zaznacza, że metki nie są jej obsesją. Czyżby?

joanna horodyńskajoanna horodyńska

joanna horodyńskajoanna horodyńska

joanna horodyńskajoanna horodyńska

joanna horodyńskajoanna horodyńska

joanna horodyńska