Niektóre z fantazją, inne w dżinsach i potarganych koszulkach. Kobieco i strasznie. Goth i biały minimalizm.

Innymi słowy: było na co popatrzeć na Sabacie Czarownic 2010.

Ponieważ koncert należał przede wszystkim do pań, kreacji było dużo i w przeróżnych stylach.

Przyjrzyjmy się im:

 

Justyna Steczkowska – w ciasnej, bandażowej sukience i konrtastowych szpilkach na platformie. W jej wypadku nie mogło być inaczej, jak obciśle i seksownie. Lubimy tę jej konsekwencję.

Marina delikatnie mówiąc „zawaliła sprawę”. Jej stylizacja miała być chyba młodzieżowa i energiczna. Wyszła niechlujna i dobrana zupełnie przypadkowo, mało sceniczna.

Ewa Farna na serio wzięła nazwę imprezy (Sabat Czarownic) i sama postanowiła czarownicą zostać. Podoba się nam takie teatralne podejście do kostiumu.

Echh… Wciąż marzymy, by Domiką Gawędą zajął się jakiś porządny stylista.

Edyta Górniak w bieli i cielistych szpilkach wyglądała świetnie. Mimimalizm sprawdził się, bo wszystkie inne kreacje były ozdobione licznymi detalami.

Patrycja Markowska myślała, że efektownie poszarpana bluzka „załatwi sprawę”. Nie załatwiła.

Prowadzące Joanna Liszowska i Anna Dereszowska nie miały chyba wyboru w kwestii ubrań. I najwyraźniej przypadł im jeden stylista do podziału, który wybrał niemal identyczne kreacje, nie bacząc na to, jak w tej obcisłej sukience prezentują się biodra Joanny.