Zupełnie nie rozumiemy fenomenu satyny na polskich salonach. Tkanina ta, wymagająca i dodająca kilogramów, pełna przepychy sama w sobie, któluje na imprezach i rautach.’

Dlaczego? Nie mamy pojęcia.

Najprostszym wytłumaczeniem wydaje się fakt, że duża część sukienek dostępna jest niestety tylko w takiej wersji, a czołowi polscy projektanci również nie rezygnują z tkanin z połyskiem.

A szkoda.

 

Anna Mucha w sukni od Macieja Zienia i naszyjniku z pawich piór. Ona lubi błyszczeć, jak widać dosłownie. Fason kreacji niestety tak oklepany, że nie ma czym się zachwycać. Tym bardziej, że Magda Mielcarz pokazała się w sukience o niemal identycznym kroju:

Joanna Jabłczyńska w błyszczącej kreacji od Macieja Zienia. Było ładnie – dwa sezony temu.

Agnieszka Popielewicz również wybrała satynę, w dodatku niemal w identycznym kolorze. Czy one się umówiły?

Beata Chmielowska-Olech w katastrofalnej wręcz sukience. Wieje nudą, zachowawczością i pretensjonalnością. Nie rozumiemy, skąd decyzja o tej niebieskiej torebce. Wszystko zdaje się krzyczeć: potrzebuję stylistycznej opieki!

Aneta Kręglicka w ukochanym beżu. Skromnie, dość prosto i… uff, nie satynowo.

Ilona Felicjańska graficznie i posągowo. Jeśli komuś nie przeszkadza mało wyeksponowana talia i taki minimalizm, może się podobać.

Paulina Smaszcz-Kurzajewska w znakomitej, koralowej kreacji. Prostota fasonu dobrze wygląda ze strojnym naszyjnikiem.

Kasi Zielińskiej szło przez pewien czas dobrze. Te naszywki i ta fryzurka dowodzą, że chyba postanowiła radzić sobie bez pomocy stylisty. Szkoda.

U Izabeli Janachowskiej połyskująca biel i falbany. Trzeba było postawić na jeden akcent, a nie aż trzy. Przepych nigdy nie wychodzi dobrze.

Nie wiemy, kto doradził Kasi Cichopek tę różową sukienkę, ale… doradził wyśmienicie. Prezenterka świetnie prezentuje się w różowej kreacji w odcieniu fuksji.Fason jest prosty, ale szykowny. Beżowe buty to dobry wybór, bo łagodzą intensywność koloru. W takim fasonie niziutka Cichopek wydaje się wyższa i smuklejsza. Brawo!

Magdalena Boczarska skromnie, ale charakternie. „Underdressed”, jak mawiają za Oceanem o tych, które pośród wystawnych sukienek wolą nie rzucać się w oczy. Niektóre z powyższych przykładów dowodzą, że czasem jednak lepiej postawić na zwykłe dżinsy.