Specjaliści nazywają maniakalne kupowanie chorobą naszych czasów. U niektórych osób potrzeba gromadzenia nowych rzeczy przybiera rozmiary prawdziwego uzależnienia. Coraz częściej z różnych stron padają pytania, czy rzeczywiście potrzebujemy wszystkich rzeczy, które kupujemy, czy robimy to z przyzwyczajenia, presji reklamy albo nudy? Okazuje się, że niektórzy ludzie mają dość ciągłego zbierania i gromadzenia coraz to nowych rzeczy, których tak naprawdę specjalnie nie używają.

Grupa osób zmęczonych konsumpcyjnym stylem życia założyła stronę internetową Six Items Or Less (sixitemsorless.com), gdzie można było zgłosić się do udziału w „diecie antyzakupowej”. Kandydaci zobowiązywali się, że wybiorą maksymalnie sześć ubrań ze swojej szafy i przez cały miesiąc będą nosić je w różnych konfiguracjach (buty, akcesoria i oczywiście bielizna nie liczyły się).

Osoby, które wzięły udział w projekcie, często wypowiadały się entuzjastycznie – z ich słów wynikało, że od kiedy mają mniej rzeczy wokół siebie, czują się bardziej wolni. Po prostu mają z głowy dylemat pt. „nie mam się w co ubrać” (to zdanie często pada ze strony osób, których szafa pęka w szwach!)

Okazało się, że z sześciu ubrań można stworzyć zestaw zarówno na wolny dzień, jak i na oficjalne spotkanie w pracy (uczestnicy eksperymentu to często osoby zajmujące prestiżowe stanowiska). Możliwość doboru dowolnych dodatków wykluczała nudę, a otoczenie często nie zauważało nawet, że cała garderoba znajomego czy znajomej składa się tylko z sześciu ciuchów. Jedna z kobiet przyznała, że nie zauważył tego nawet jej mąż.


Jedna z uczestniczek programu


Powyżej możecie zobaczyć film prezentujący, ile pomysłów można wyczarować z sześciu ubrań (video w języku angielskim).