Parę dni temu na rynku wydawniczym pojawiła się nowa pozycja opowiadająca o życiu słynnej Coco Chanel. Nie jest to bynajmniej laurka przedstawiająca projektantkę jedynie w dobrym świetle. Wręcz przeciwnie, z książki wyłania się obraz Coco jak zagorzałej antysemitki i homofobki, kolaborującej na dodatek z niemiecką Abwehrą podczas II wojny światowej.

Przyszłej dyktatorce mody już w dzieciństwie spędzonym w katolickim klasztorze wpajano nienawiść do Żydów. Efekty takiego wychowania rzutowały na całe jej późniejsze życie.
Nie dość, że z pogardą wypowiadała się o Żydach, to na dodatek popierała skierowane przeciwko nim nazistowskie ustawy.

Przed wojną twórczyni małej czarnej wraz z ówczesnym partnerem Paulem Iribe zaangażowała się w wydawanie pisma Le Temoin. Na jego łamach ukazała się kontrowersyjna ilustracja ukazująca Chanel wystylizowaną na symbol Francji – Mariannę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nagie ciało artystki zostało otoczone przez łypiących na nią groźnie Żydów.

Coco niechętnie wypowiadała się również o homoseksualistach. W 1946 roku miała powiedzieć nawet:

-Homoseksualiści? Czyż oni w kółko nie uczepiają się kobiet, ciągle zasypując je komplementami: „moja ty piękności, moje maleństwo, mój aniołku”? Widziałam jak te wstrętne cioty niszczą życie młodych kobiet: poprzez narkotyki, rozwody i skandale. (…) Bo cioty chcą być kobietami – tyle że żałośnie im to wychodzi.

Chyba zgodzicie się z nami, że po przeczytaniu tych „rewelacji” siła niedawnego występku Galiano jakby odrobinę osłabła…