Polki wciąż mają bojaźliwy stosunek do pudru, podkładu i korektora. Nie wszystkie, ale spora część. Nie nosimy podkładów, bo boimy się, że „zniszczą nam cerę”. Tymczasem zanieczyszczone powietrze, spaliny, kurz i słońce wyrządzą znacznie więcej szkody.

Pudru nie używamy, bo pokutuje mit, że wysusza skórę, a po jego użyciu twarz wygląda „jak u starej pudernicy”.

Korektor? Dla wielu pań jest po prostu zbędny.

Makijażysta gwiazd, Sam Fine twierdzi, że nie ma powodów, by bać się stosowania tych kosmetyków. Trzeba tylko znać umiar i wiedzieć, jak ich używać odpowiednio.

– Wiele pań ogranicza się tylko do korektora i pudru, inne wolą sam podkład. Tymczasem warto nosić wszystko – zapewnia.

No właśnie, tylko jak to robić DOBRZE?

Sam radzi, by zacząć od znalezienia odcienia idealnego.

W tym wypadku jest to wyłącznie metoda prób i błędów – warto obserwować twarz w ciągu dnia i patrzeć, jak zmienia się kolor kosmetyków. Tak! Barwniki nieco zmieniają odcień pod wpływem kontaktu z powietrzem.

Podkład powinien być o ton lub pół tonu jaśniejszy. To dlatego, że większość tego typu kosmetyków robi się ciemniejsza. Podkład się również ściera. A jaki efekt otrzymujemy, gdy zetrze się część ciemniejszego od skóry podkładu? Plamy.

– Nie przyciemniaj skóry podkładem, on nie służy do tego – mówi Sam. – Podkład ma stanowić lekką bazę, która wyrówna strukturę skóry i jej koloryt, a nie zmienić jej odcień.

Do przyciemniania powinien służyć tylko i wyłącznie puder brązujący.

Jest również wiele nieporozumień odnośnie stopnia krycia podkładów. Wiele pań testując je uważa, że „za słabo kryją”. Tymczasem nie zwracają uwagę na przeznaczenie kosmetyku i fakt, że podkład nieco inne funkcje.

– Od mocnego krycia jest korektor. Podkład kryjący stosujemy tylko do makijażu fotograficznego lub gdy mamy silne przebarwienia na twarzy, na przykład ślady po trądziku – mówi makijażysta.

Przy zakupie czytajmy uważnie opakowania. Jeśli podkład nie kryje, producent się tym nie chwali. Jeśli ma służyć do maskowania przebarwień, również nas o tym poinformuje.

Nie warto jednak upierać się również przy nieskazitelnie równym kolorycie. Twarz zupełnie jednolita pod względem odcienia staje się „płaska” i wygląda sztucznie.

Korektor może być nawet o dwa tony jaśniejszy od skóry. Dlaczego? Dlatego, że używamy go do miejsc o dwa tony ciemniejszych od innych partii. Jasny odcień zrównoważy to, co ma przykryć. Dzięki temu minimalna jego ilość wystarczy, by ukryć to, co chcemy.

Im mniej korektora, tym lepiej, dlatego jego odcień i konsystencja są tak ważne. Inaczej kosmetyk bezlitośnie podkreśli każdą zmarszczkę.

Jeśli testujesz korektor, sprawdzaj go w miejscach, na których ma się docelowo znaleźć. A zatem jeśli szukasz kosmetyku na cienie pod oczami, nie testuj korektora na policzkach.

Aby utrwalić go, warto przyprószyć go delikatnie pudrem sypkim.

No właśnie – puder.

Ten w kamieniu powinnaś stosować tylko do poprawek, natomiast według Sama niezbędnikiem jest puder sypki. Tylko on nałożony w minimalnej daje lepszy efekt, niż dwa razy więcej pudru w kamieniu.

Do pudru sypkiego używamy dużego, miękkiego pędzla. Nabieramy odrobinę kosmetyku i strzepujemy nadmiar. Idealnie jest też „wytrzeć” pędzel o wewnętrzną stronę zakrętki. Pozostałością (tak! tyle wystarczy!) omiatamy twarz.

I voila! Jak widać więcej też może oznaczać mniej i vice versa.

To Cię może zaciekawić:

Makijaż brązujący – nowe trendy Muśnięta słońcem zamiast hebanowej piękności.