Maseczki w płachcie, zwłaszcza koreańskie, od kilku miesięcy są prawdziwym hitem w pielęgnacji cery. Ich użycie jest proste jak oddychanie, najpierw wyjmujesz maseczkę z saszetki, nakładasz ją na twarz, zostawiasz na kilkanaście minut, a później wyrzucasz i już! Zero bałaganu i uporczywego zmywania.

I chociaż cały zabieg powinien przebiegać bezproblemowo, to wiele z nas popełnia pewien błąd, który umniejsza działaniu maski. O co chodzi? O odpowiednie dopasowanie produktu.

ZOBACZ TEŻ: CZY TO MOŻLIWE, ŻE KATE MIDDLETON APLIKUJE NA SKÓRĘ TWARZY COŚ TAKIEGO?

Nie mówimy tutaj o typie maseczki i jej składnikach, tylko o tym, jak nakładamy ją na twarz. Większość z nas po prostu przykłada maseczkę do skóry i zostawia, ignorując powstające zmarszczki z materiału i bąbelki. A przecież każde miejsce, które nie jest pokryte maseczką, nie dostanie odpowiedniej porcji odżywczych składników!

Dlatego tuż po nałożeniu maski, powinnyśmy porządnie ją wygładzić i delikatnie przyklepać. Tak by każdy centymetr naszej cery był pokryty płachtą.

ZOBACZ TEŻ: LIDL REWOLUCJONIZUJE RYNEK. TO URZĄDZENIE ODMIENI ŻYCIE WSZYSTKICH KOBIET!

Oprócz tego warto wykorzystać esencję, która została w saszetce maseczki. Zbierzmy ją do małego pojemniczka i traktujmy jak odżywcze serum, wklepując je podczas wieczornej pielęgnacji. I już!