Kiedy otwarto salony fryzjerskie i kosmetyczne, większość kobiet odetchnęła z ulgą. Z radością wypełniły grafiki swoich ulubionych miejsc, pragnąc w końcu pozbyć się „koronawirusowych” odrostów i połamanych paznokci. Jak się jednak okazuje, nie wszędzie możemy czuć się bezpiecznie.

Koronawirus: Nike zaprojektowało specjalne buty dla służby zdrowia

Salony fryzjerskie zostały otwarte

Podobnie jak inne miejsca, salon w Wieluniu w województwie łódzkim został otwarty. Niestety, jak się okazało, klientki obsługiwała zarażona fryzjerka. Koronawirusa wykryto u niej dopiero po tym, jak powiązano ją z ogniskiem choroby w Kępnie.

Kobiety skarżą się, że podczas kwarantanny masowo wypadają im włosy. Eksperci wyjaśniają to zjawisko

Przypadkowe wykrycie

28 maja ogłoszono nowe ognisko zachorowań – znajdowało się ono w Wielkopolsce. Zarażeni byli pracownikami fabryki mebli. Wszystkie osoby, które były powiązane z placówką w Kępnie zostały skierowane na testy. Jedną z nich była fryzjerka z województwa łódzkiego. Jej test dał pozytywny wynik.

Poszukiwanie klientów salonu fryzjerskiego

Od razu rozpoczęto poszukiwanie wszystkich osób, które mogły mieć kontakt z fryzjerką. Kobieta mogła zarazić aż 60 klientów, których przyjęła po otwarciu salonu. Barbara Sułkowska, dyrektorka Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wieluniu podała informację, że zdobyli dane wszystkich osób i zostały podjęte odpowiednie kroki.

Pandemia koronawirusa a branża beauty. Co dalej?

Salony fryzjerskie działają pełną parą

Po zmniejszeniu restrykcji i otworzeniu salonów kosmetycznych i fryzjerskich wszyscy pracownicy ochotniczo powrócili do pracy. Mimo nałożonych na miejsca tego typu restrykcji wiele osób zdecydowało się na długo wyczekiwaną wizytę. Jak widać na przykładzie salonu w Wieluniu, niebezpieczeństwo zarażenia koronawirusem wciąż jest bardzo duże, zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z zakażonymi nie wykazującymi żadnych objawów.