Temat nie jest nowy, już dawno zostało powiedziane, że jedzenie „w biegu” nie służy naszym żołądkom. Ale wydaje się, że o tych rzeczach warto przypominać. Bo przecież żyjemy szybko, zapominamy o prostych zasadach, a potem dziwimy się, gdy zaczynamy tyć.

Badania udowodniły, że osoby, które spożywają swoje posiłki w pośpiechu, jedzą o wiele więcej, niż te, które jedzą powoli. Szybkie zapychanie się jedzeniem powoduje, że mózg nie dostaje odpowiednio wcześnie sygnału o tym, że jesteśmy najedzeni i dalej domaga się napełniania żołądka. Kiedy zaś jemy powoli, dokładnie żując pokarmy, dajemy naszemu „komputerowi” czas, by odnotował, że apetyt został zaspokojony.

Dlaczego tak się dzieje? Otóż żołądek potrzebuje około 20 minut na to, by zasygnalizować, że jedzenia już wystarczy. Kiedy jemy szybko i łapczywie, wcale nie musimy wcześniej czuć, że głód został zaspokojony. Zjadamy wiec o wiele więcej, niż wtedy, gdy jemy powoli.

Poza tym dbaniu o szczupłą sylwetkę nie służy jedzenie przed telewizorem albo nadmierna gadatliwość podczas posiłków. Naukowcy twierdzą, że te czynności rozpraszają nasze mózgi i przekaz informacji „mam dość” zostaje zakłócony. W efekcie znów jemy więcej, niż potrzeba i… tyjemy. Katastrofalne w skutkach jest też jedzenie „przy okazji” – na ulicy, w samochodzie, kiedy tak naprawdę zupełnie nie zajmujemy się jedzeniem.