Lash Dip zastępuje tusz i sztuczne rzęsy
Lash Dip to propozycja Jessici Harley I Giny Mondragon dla każdej kobiety, która nie chce spędzać czasu na tuszowaniu rzęs lub przyklejaniu sztucznych kępek.
Pomysł polega na aplikowaniu na rzęsy cienkiej warstwy substancji o konsystencji galaretki, która wysycha w strumieniu zimnego powietrza. Wszystko odbywa się rękoma wyszkolonego profesjonalisty, choć są zapowiedzi, że zestaw Lash Dip będzie dostępny także w sprzedaży detalicznej.
Jest to szczególnie dobre rozwiązanie dla pań uprawiających sporty czy podczas wakacji, ponieważ efekt podkręconych, czarnych rzęs utrzymuje się przez sześć tygodni.
Jak większość nowinek kosmetycznych, tak i ta ma swoje wady i zalety. Z całą pewnością na plus jest oszczędność czasu, koniec z rozmazywaniem się tuszu czy idelany wygląd każdego ranka zaraz po obudzeniu.
Jeżeli chodzi o wady, to przede wszystkim należy przestrzegać kilku zasad postępowania po nałożeniu Lash Dip – rzęs nie wolno pocierać, dotykać, myć wodą (przynajmniej przez pierwsze 24h, po tym czasie rzęsy są odporne na działanie wody i potu), malować dodatkowo mascarą czy nakładać na nie sztucznych włosków – aż do momentu „zdjęcia” efektu. Musi to nastąpić koniecznie po 6 tygodniach i także być przeprowadzone przez specjalistę.
Koszt nałożenia Lash Dip oraz wizyta odświeżająca wygląd rzęs po 3 tygodniach to 200 dolarów.
Jak sądzicie, czy zabieg wart jest swojej ceny? Która z Was by się o niego pokusiła?
Zajrzyjcie też na oficjalną stronę.