Wypełniacze do ust to moda, która jakieś 10 lat temu zaczęła się w Ameryce i najbliższych okolicach. Do Polski dotarła stosunkowo późno, bo dopiero w 2013-2014 roku. Niemniej bardzo szybko zyskała szerokie i oddane grono fanów. Kobiety z przyjemnością przerzuciły się na kwas hialuronowy, unikając tym samym toksyny botulinowej czy innych, niepewnych zabiegów. A co jeśli istnieje coś jeszcze lepszego (i bezpieczniejszego!) dla naszej skóry niż kwas hialuronowy?

ZOBACZ TEŻ: BIO WYPEŁNIACZE – ZASTĄPIĄ BOTOKS?

Eksperci twierdzą, że bardzo duży wpływ na często przeprowadzane zabiegi wypełniania ust u młodych kobiet ma nie kto inny, jak Kylie Jenner. Celebrytka stała się swoistego rodzaju “twarzą” wypełniaczy, szczególnie po viralowym challange’u Kylie Lip Challenge , które sama zapoczątkowała. Nic więc dziwnego, że wypełniacze zyskały miano najbardziej popularnego zabiegu kosmetycznego wykonywanego w 2016 roku. Wygląda jednak na to, że kwas hialuronowy zyskał godnego przeciwnika.

Mowa tutaj o zabiegu lips threading, który polega na wkładaniu pod skórę ust rozpuszczalnych nici pod znieczuleniem miejscowym, głównie na ich krawędziach. Nici wypełniają usta, nie powodując stałego obrzęku w górnej ani dolnej wardze i stymulują produkcję kolagenu. Efekt jest bardzo subtelny, a noszenie nici jest tak samo wygodne, jak przy wypełniaczach. Zabieg trwa zaledwie 30 minut i w Wielkiej Brytanii kosztuje od 500 do 800 funtów.

Taka procedura może zostać również przeprowadzona by zmienić kolor ust – dodać im soczystego odcienia bądź zdjąć nieco pigmentu. Jak zapewniają specjaliści, efekt utrzymuje się prawie 2 lata, czyli tyle samo co wypełniacze. Dużym plusem jest też fakt, że nici z czasem rozpuszczają się samoczynnie, czego nie można powiedzieć o bolesnym wyjmowaniu kwasu hialuronowego.

ZOBACZ TEŻ: Myślała, że z wielkimi ustami wygląda pięknie. Usunęła wypełniacze i…

Myślicie, że lips threading zastąpi wypełniacze?