Termin „zdrowa żywność” robił karierę kilka lat temu. Dziś nikogo już nie dziwią specjalne działy w marketach z wydzieloną na nich tak zwaną zdrową żywnością czy sklepy oferujące naturalne, nie przetworzone produkty. Kto chce, może więc jeść naprawdę zdrowo (choć czasem drożej, niż wtedy, gdy kupowałby mniej zdrowe produkty).

A co z normalnym jedzeniem? Naszym „chlebem codziennym”? Co jedzą ludzie, którzy nie dbają nadmiernie o swoją dietę i kupują jedzenie „jak leci”?

Okazuje się, że w zwykłych produktach, takich jak sól, margaryna, płatki śniadaniowe czy jogurt, znajdujemy coraz więcej zdrowych dodatków.

Do soli producenci dodają jod. Margarynę i inne tłuszcze przeznaczone do smarowania pieczywa wzbogacają witaminą A oraz D. Płatki śniadaniowe to prawdziwy miks dodatków – witaminy, mikroelementy – na opakowaniach długie listy substancji. Podobnie rzecz się ma z sokami, napojami, jogurtami czy innymi przetworami mlecznymi.

Szacuje się, że na naszym rynku wzbogacane jest 10-15 procent produktów spożywczych.

Ta sytuacja ma swoje plusy. Obowiązkowe dodawanie witaminy D do mleka i margaryny w Finlandii doprowadziło do tego, że zmniejszyła się ilość wad rozwoju kośćca u dzieci i młodzieży. W Szwecji jest mniej przypadków wad tkanki zarodkowej, z której rozwija się rdzeń kręgowy i mózg płodu, bo do pieczywa dodaje się kwas foliowy. W Polsce do soli obowiązkowo jest dodawany jod. To zmniejszyło ilość chorób wynikających z niedoczynności tarczycy.

Z drugiej jednak strony, jak zawsze warto pamiętać o złotym środku. Umiar nawet w bardzo zdrowych dodatkach jest wskazany. Nawet witaminy w nadmiernej ilości mogą przecież zaszkodzić.

Źródło: Rzeczpospolita