Od lat panuje moda na eko, a wybór poszczególnych produktów zależy od przedrostka – bio czy green. Jednak jako konsumenci cały czas musimy być świadomi, żeby nie nabrać się na „ekościemę” czyli tzw. greenwashing.

Chcesz być bardziej eko, ale nie wiesz, gdzie zacząć? Te profile na Instagramie mogą Ci pomóc!

Czym jest greenwashing?

Wraz z nastaniem mody na ekologię, specjaliści od marketingu i promocji wyczuli możliwość przyciągania klientów w imię zgody z naturą. Do sklepu wybieramy się z płócienną bądź papierową torbą, a na półkach szukamy produktów z etykietkami eko lub bio. Greenwashing jest często wykorzystywany przez duże korporacje, a w szczególności przez firmy spożywcze i odzieżowe. To nic innego jak zjawisko, którego celem jest stworzenie mylnego przeświadczenia, że produkty danej marki są przyjazne dla środowiska. W tym przypadku nie chodzi o dobro planety, a jedynym motywem jest zwiększenie przychodów.

Jak rozpoznać ekościemę?

Greenwashing funkcjonował już nawet wtedy, kiedy Jay Westerveld wymyślił to określenie. Pochodzi od słów „green” [odnosi się do natury] oraz „whitewash” [mydlenie oczy, wybielanie]. Po raz pierwszy użyto go w 1986 roku w artykule Westervelda, który opisywał działanie… hoteli, rzekomo dbających o środowisko, namawiając swoich gości do rzadszej wymiany ręczników. Firmy od lat starały się „działać w zgodzie z naturą” ale jak to wygląda w praktyce? Greenwashing wyróżnia cztery podstawowe elementy – przemilczenie, wyolbrzymienie, fałszywy certyfikat oraz wyróżnienie oczywistości.

W przypadku przemilczenia często nie podaje wszystkich informacji dotyczących produktu oznaczonego jako eko bądź bio. Ostatecznie wychodzi na to, że wcale nie jest on przyjazny środowisku, za ta posiada opisy w stylu „stworzony w zrównoważony sposób”, „przyjazny środowisku” lub podobne. Kolejnym elementem jest wyolbrzymienie, które sugeruje, że dana rzecz zawiera mnóstwo naturalnych składników, jednak, gdy dogłębnie wczytamy się w opis, okazuje się, że to tylko ułamek całości.

Istotne są również przesadzone grafiki w zielonym kolorze bądź z roślinami czy innymi symbolami, które kojarzymy z naturą. Taki zabieg ma podkreślić, że firma zdobyła certyfikat, którym opatrzono produkty eko lub bio. Często nie ma to nic wspólnego z ekologią, a jedynym celem jest odwrócenie naszej uwagi. Firmy rzadko przedstawiają prawdziwe certyfikaty, a najczęściej w ogóle go nie posiadają. Greenwashing kojarzony jest również z pustosłowiem, którym posługują się dane przedsiębiorstwa. Chodzi o podkreślenie oczywistości, która w tym przypadku jest zaletą.