W lipcu zagraniczne portale modowe ogłosiły narodziny nowej mody. Z łatwością wdarła się ona na ulice miast i z wyjątkową skutecznością wymiotła z nich pozostałości po sezonach hipsterskiej świetności. W świecie modnej młodzieży w odstawkę poszły i-gadżety i designerskie dodatki – łącznie z kawą z przedziwnymi dodatkami mającymi zastąpić najzwyklejsze w świecie mleko. Ich miejsce zajęły – o zgrozo! – białe skarpety, klapki, naciągnięte t-shirty i swetry, kiepsko dopasowane jeansy.

Brzmi jak modowy horror? Uspokajamy – na szczęście wygląda dużo lepiej, bo po prostu normalnie(?). To zamierzenie stało się właśnie bazą bycia normalsem. Czyli tak naprawdę kim?

ZOBACZ TEŻ: Masz brodatego faceta? Uważaj na nowy hipsterski trend!

Normcore to (anty)styl w modzie ulicznej. Na pierwszy rzut oka można przyjąć, że u jego podstaw legło hasło „modnie jest być niemodnym”. Od razu widać też, że główne inspiracje zaczerpnięte zostały tu z „mundurków” Steve’a Jobsa i Marka Zuckerberga, a także z grunge’owych lat 90.

To koniec hipsterów - teraz rządzą normalisi!

Po sezonach, w których dominowała hipsterska oryginalność, chęć wyróżnienia się i zaprezentowania swojego statusu społecznego przy pomocy designerskich dodatków, furorę zaczęły robić stylizacje na pozór normalne. Zaczęły rządzić nimi wygoda i komfort, a nie modowy przymus.

Normcore to styl, w którym ubrania nie mają – teoretycznie… – wyrażać statusu społecznego. Mają być jak najbardziej proste, do bólu przeciętne, choć niepozbawione pomysłu, odrobiny modowej przekory i żartu. Bo czy na poważnie można traktować białe skarpetki zestawione z ortopedycznymi klapkami albo podciągnięte do granic możliwości, założone do białych sportowych butów i podwiniętych jeansów?

ZOBACZ TEŻ: 25 rzeczy must have na sezon jesień/zima wg Kasi Tusk

To koniec hipsterów - teraz rządzą normalisi! Choć trend ten skutecznie podbił już ulice Stanów Zjednoczonych i większych europejskich miast, wygląda na to, że nie zawitał on do nas jeszcze na dobre. W końcu jedne białe Birkenstocki kupione przez Jessikę Mercedes nie czynią jeszcze normcore popularnym. Trudno jest też posądzać sąsiada, dumnie paradującego po osiedlowych szlakach w klasycznych klapkach Kubota i białych skarpetach, o bycie normalsem.

Zastanawiający jest też sam pomysł uczynienia obiektem mody stylu, który modzie właśnie zaprzecza, który zrodził się w zasadzie z bardziej lub mniej świadomego odrzucania jej. Modnie jest być niemodnym? Nie – nawet w przypadku normcore hasło to może przyjąć jedynie formę „modnie jest być MODNYM”. Zawsze. Wszędzie.

Kolejnym paradoksem nowego trendu jest też pozorne odrzucenie „gadżeciarstwa” i podążania za znanymi markami. Niemodne niemodnym, ale sportowe buty to New Balance albo Adidasy, klapki Birkenstocki, jeansy Levi’s… Można by tak wymieniać w nieskończoność.

Myślicie, że nowy niemodny-modny trend przyjmie się i na polskich ulicach? Odrobina normalności w hardcore’owym (norm+core…) wydaniu byłaby miłą odmianą?