Podobno są dwa typy ludzi. Pierwszy to ci, którzy po zebraniu suchego prania z suszarki rozkładają deskę do prasowania i zabierają się za prasowanie (z bielizną włącznie). Drudzy to ci, którzy za prasowanie zabierają się przed samym wyjściem i tylko wtedy, gdy ubranie prasowania wymaga. Ja zdecydowanie należę do grupy drugiej i żelazko nigdy nie było moim najlepszym przyjacielem.

ZOBACZ: DZIEŃ PRASOWANIA: TESTUJEMY PRASOWACZ PAROWY STEAMASTER

Dlaczego nie lubię prasować? Po pierwsze – zawsze jestem spóźniona. Po drugie – w mojej szafie znajduje się mnóstwo koszul i sukienek z delikatnych tkanin, które przez kontakt z gorącą stopą żelazka mogą bardzo ucierpieć. To właśnie dlatego steamer jest dla mnie wybawieniem.

Prasowacz parowy, czyli rzecz, której nie wyobrażam sobie nie mieć [RECENZJA]

Steamer stojący w moim mieszkaniu znajduje się już od kilku lat. Jakiś czas temu postanowiłam wymienić Steamastera na urządzenie od marki Philips. Parownica, która trafiła w moje ręce to model ComfortTouch – GC557/30.

Pierwsza innowacja to zakładana deska do prasowania. Dlaczego to fajny gadżet? Bo ułatwia prasowanie np. koszul czy innych rzeczy wymagających dokładniejszego wygładzenia. Jak już zostało wspomniane – deska jest zakładana, dlatego możemy zakładać ją tylko w razie potrzeby. Mi nie przeszkadza, więc jest na steamerze przez cały czas.

Drugą innowacją jest ruchoma głowica, która ułatwia dotarcie do niższych części ubrań – nie trzeba schylać się ani klękać.

ZOBACZ: PRZETESTOWAŁAM DYSON SUPERSONIC. CZY WARTO WYDAĆ TYLE NA SUSZARKĘ?

Prasowacz parowy, czyli rzecz, której nie wyobrażam sobie nie mieć [RECENZJA]

Parownica ma 5 poziomów wyrzutu pary. Jest gotowa do pracy w mniej niż 45 sekund. Ma 1,8 litrowy zbiornik na wodę, który sprawia, że nie musimy co chwilę go uzupełniać. Ogromnym plusem steamerów jest to, że para jest bezpieczna dla wszystkich tkanin – nie ma ryzyka przypalenia ani zniszczenia. Dodatkowo para zabija aż 99% bakterii, a samo urządzenie świetnie sprawdzi się do odświeżania ubrań, np. po zimie.

Gadżet oprócz wbudowanego wieszaka ma również dodatkowy uchwyt, który można zablokować. Zapobiega to przesuwaniu się wieszaka i jego kołysaniu podczas prasowania. To bardzo ciekawa opcja, bo niestety parownica ma jeden minus – wbudowany wieszak jest bardzo wygodny, ale zakładanie na niego ubrań już niekoniecznie. Wszystko dlatego, że aby założyć na niego ubranie musimy wcześniej zdjąć dyszę z uchwytu.

Prasowacz parowy, czyli rzecz, której nie wyobrażam sobie nie mieć [RECENZJA]

A samo prasowanie… Prasowacz ma moc 2000 W, nie musicie się więc obawiać, że wyrzut pary nie będzie zbyt mocny, a samo prasowanie będzie długie i niezbyt przyjemne. Prasowacz Philips świetnie radzi sobie ze wszelkiego rodzaju zagnieceniami, nawet w przypadku tkanin, które prasuje się ciężko.

Czy polecam? Jak najbardziej! Steamer stojący to coś, bez czego nie wyobrażam sobie swojej garderoby. Prasowanie jest niezwykle łatwe i przyjemne (tak, prasowanie może być przyjemne!). Urządzenie nie należy do najtańszych, bo trzeba za nie zapłacić 769 złotych, ale warto potraktować je jako inwestycję na lata. Nie ubolewałabym chyba nad stratą żadnego domowego gadżetu tak bardzo, jak nad stratą parownicy do ubrań…

ZOBACZ: 5 PROSTYCH KROKÓW, DZIĘKI KTÓRYM POZNASZ SWÓJ STYL