Midnight Poison to piąte perfumy Diora, które nazwą i nutą zapachową nawiązują do nestora rodu z 1985 roku – Poison.

Nutą przewodnią tegorocznej odsłony Poison jest paczula, wyczuwalna od samego początku. Owocową świeżość zapewniają bergamotka, mandarynka i pomarańcza. Gdy owoce dojrzeją, a paczula nieco złagodnieje, palmę pierwszeństwa dzierży czarna róża. Odrobina wanilii i ambra czynią zapach słodkim i głębokim. Nie ma w nim jednak wiele z tego bogactwa i ciężkości, którą bez wątpienia ma oryginał. Midnight Poison to zapach poprawny. Tylko poprawny. Dla mnie wciąż najbardziej udanym dzieckiem Diora pozostaje Hypnotic Poison.

Zwykle Zalotka nie pochyla się nad historią dopisaną do zapachu ręką marketingowców. Tym razem robimy wyjątek.

Jacques Cavallier i Olivier Cresp (o ich wspólnym dziele – perfumach Nina od Niny Ricci pisałam już wcześniej) stworzyli zapach, aturaż zaprojektował oczywiście John Galliano. Midnight Poison to tajemnnica, która zostanie odkryta, gdy zegar wybije północ. Wtedy narodzi się nowy Kopciuszek. W nieziemsko pięknej sukni od Galliano rzecz jasna. Nowe wcielenie tej dobrze znanej każdej kobiecie bohaterki to uosobienie kobiecości w jej najbardziej kreatywnej formie.

Czytaj więcej recenzji perfum !