W ostatni piątek miała miejsce premiera kolekcji Roberto Cavalliego w sklepach H&M. Dziewczyny o mało nie pozabijały się koczując dużo wcześniej na chodnikach przed planowanym otwarciem sklepów. Wiadomo – która nie chciałaby mieć sukienki projektu tego znanego guru mody za więcej, niż przyzwoitą cenę?

Ci, którzy wybrali się na zakupy w amerykańskim H&M, stanęli jak wryci. Przetrząsnęli cały sklep, ale kolekcji nie było. Gdzie się podziała?

Na eBayu!

Jeszcze tego samego dnia można było znaleźć tam niemal całą kolekcję. Z tym, że sukienka, która w sklepie kosztowała 198 dolarów, w internecie osiągnęła cenę 900 dolarów.

Co było powodem? Brak limitów na zakupy. Ci, którym udało się wejść w pierwszej kolejności kupowali niesamowite ilości ubrań, nie patrząc na rozmiar. Nie dla mam, ciotek czy sióstr, a przynajmniej nie swoich, bo praktycznie wszystko to przeznaczone było „na handel”.

– Kiedy weszłam do sklepu, praktycznie nic już nie zostało – opowiada niezadowolona klientka. – Chwyciłam dwa rozpinane swetry, chociaż były rozmiaru XL, a ja noszę S. Podejrzewam, że i tak odsprzedam je bez problemu.

– Nie powinni pozwalać na to, aby jeden klient kupował więcej, niż trzy rzeczy na raz – dodaje jej zasmucone koleżanka, która wyszła z pustymi rękami. Czekałam od 4 rano. Dwie dziewczyny, które weszły przede mną, chwyciły całe naręcze złotych sukienek i pobiegły z nimi do kasy.

Oto powód, dlaczego wolimy małe sklepiki. Tak działa magia metki. I czy to naprawdę taki szpan pokazać się w sukience, którą widziało już pół miasta?

Tutaj możecie zobaczyć, na co polowały wszystkie te fashion victims.