W dzisiejszych czasach na co dzień korzystamy z wielu ułatwień, które pozwalają nam zaoszczędzić czas, cieszyć się życiem i wykorzystać wolne chwile na odpoczynek czy spotkania z bliskimi. Nie ma więc nic dziwnego w korzystaniu z makijażu permanentnego, który każdego dnia daje nam kilka minut więcej snu i mniej czasu spędzonego przed lustrem. Droga na skróty może być jednak bardzo kręta – dowodem na to jest historia 42-letniej Jami Ledbetter, której źle zrobione brwi zrujnowały związek i samoocenę.

ZOBACZ TEŻ: MICROBLADING EYEBROWS – CO TO JEST?

Portal DailyMail.co.uk informuje, że kobieta skorzystała z kuponu na microblading, który otrzymała od swoich córek. Koszt takiego zabiegu miał opiewać na 250 dolarów, czyli niecałe 1000 złotych. Kobieta od urodzenia cierpiała na alopecję, czyli łysienie plackowate. Choroba ta pozbawiła kobietę brwi i spowodowała ogromne kompleksy z powodu odmiennego wyglądu.

Zachwycona Jami udała się pewnego dnia do kosmetyczki i poddała rękom nieznanej sobie kosmetyczki. Okazało się jednak, że “ekspertka od brwi” przeprowadzała na Jami jeden z pierwszych zabiegów w swoim życiu. W efekcie kobieta wyszła z gabinetu… z 4 brwiami na czole.

Zrozpaczona kobieta nie tylko porzuciła nadzieję na normalny, zdrowy wygląd, lecz także rozstała się z ukochanym. Mężczyzna widząc to, co pojawiło się na jej czole, zerwał z nią kontakt, co doprowadziło do obniżenia jej samooceny.

ZOBACZ TEŻ: Brwi, których nie ma – hit czy kit? Komu pasują rozjaśnione brwi?

Jami próbowała bezskutecznie przykryć źle zrobione brwi makijażem, jednak skutek był jedynie odwrotny od zamierzonego. Wreszcie trafiła do studia tatuażu, gdzie doświadczona tatuażystka rozpuściła tusz i rozjaśniła nieszczęsne kreski. Kobiety spotykały się kilkakrotnie, by doprowadzić cerę i brwi Jami do porządku. Szacuje się, że na takie zabiegi wydała czterokrotnie więcej, niż na nieudany microblading.

Co Wy na to?