Kiedyś w kawiarniach czytano gazety. Dziś do nowojorskich (i nie tylko) lokali przychodzi się z laptopem. Klienci pracują, czytają newsy, plotki, wymieniają maile. A wielu z nich tak bardzo zapamiętuje się w takim sposobie spędzania czasu, że zaczyna przeszkadzać w normalnym funkcjonowaniu lokali…

Najpierw właściciele kawiarni i sieci typu Starbucks robili wszystko, by zachęcić do przesiadywania pod ich dachem w towarzystwie laptopów. W lokalach instalowano hotspoty, dzięki którym klienci mogli do woli korzystać z sieci.

Ten rodzaj zachęty okazał się jednak fatalny w skutkach. W Nowym Jorku plagą stało się przesiadywanie klientów przez długi czas tylko przy jednej filiżance kawy. Niekończące się surfowanie po internecie, które nie przynosi zysków właścicielom lokali, doprowadziło ich do tego, że w wielu miejscach surferzy nie są już dziś mile widziani.

Kawiarnie ograniczają czas dostępu do hotspotów. Chcą mieć normalnych gości, którzy przychodzą do kawiarni, by napić się kawy, zjeść coś i porozmawiać, a nie tylko klikać w klawiaturę.

Dochodzi nawet do sytuacji, że niektórzy, bardziej poirytowani właściciele lokali, zasłaniają gniazdka elektryczne.

W Polsce zjawisko to nie jest jeszcze tak popularne jak w Stanach, ale można podejrzewać, że to tylko kwestia czasu. Praca w kawiarni jest przecież dla wielu tak przyjemna! Ciekawe czy i u nas zjawisko to przybierze rozmiary plagi. Jeśli miałoby to świadczyć o naszym technologicznym zaawansowaniu, to bardzo byśmy chcieli.

źródło: The Wall Street Journal, tvp.info