Melissa McCarthy pojawiła się na okładce Elle odziana w szeroki płaszcz. Magazynowi oberwało się za zdjęcie, bo zdaniem krytykantów wpędza w kompleksy panie przy tuszy, pokazując je jako niegodne dopasowanej sukienki.

Błąd, bo pod płaszczem McCarthy miała na sobie takową kreację. Tyle tylko, że ona sama zdecydowała się na jakieś okrycie wierzchnie.

– Dziwi mnie ta krytyka, bo to ja sama wybrałam ten płaszcz. Chwyciłam go, ubrałam się. Miałam na sobie świetną czarną sukienkę, ale pomyślałam, że ten numer ukaże się w listopadzie… – wyjaśnia aktorka.

– Miałam już dość lata. Mieszkam w południowej Kalifornii. Pomyślałam: „Dajcie mi coś wielkiego do noszenia, dajcie dziewczynie trochę kaszmiru!”.

Dochodzi do paradoksu. Pulchnej kobiety nie można pokazać na okładce w płaszczu, bo można narazić się na krytykę. KONIECZNIE trzeba wbić ją w obcisłą małą czarną. Czyżby? McCarthy chyba nie zależy na statusie seksbomby i nie zamierza nikomu niczego udowadniać.

&nbsp
Melissa McCarthy broni swojej okładki dla Elle

Melissa McCarthy broni swojej okładki dla Elle