Katie Price to pisarka z prawdziwego zdarzenia – wszak niedawno wydała kolejną książkę swojego (ponoć) autorstwa, w której to dzieli się sekretami swojego (ekhem) piękna.

Modelka na stronach książki Standing Out: My Look, My Style, My Life opisała swój stosunek do makijażu, do zabiegów upiększających i sztucznej opalenizny. Daily Mail przytoczył kilka ciekawszych fragmentów, które możecie znaleźć poniżej.

O swojej skórze:
„(…) Są dwie takie rzeczy, które robię, aby moja skóra wyglądała lepiej (!) – botoks i solarium. Wiem, że ludzie mówią, że to niebezpieczne i może spowodować raka skóry, ale ja nie palę, piję rzadko, a przecież wszyscy musimy od czegoś umrzeć. To więc po prostu mój wybór.

Botoks wykonuję co sześć miesięcy – obszar wokół oczu oraz czoło. Uwielbiam to. Zamraża wszystkie zmarszczki i to jest to, czego chcesz. Nigdy nie zrobię sobie liftingu całej twarzy, widziałam, jak to się może skończyć i nie chcę przez to przechodzić.”

O makijażu w stylu drag queen:
„Nie noszę makijażu, jeśli akurat nie pracuję, ale kiedy biorę udział w sesji zdjęciowej, wychodzę albo występuję w telewizji to zamieniam się w drag queen. (…) Nieważne, jak wielkie było to wyjście, zawsze zmywam makijaż przed pójściem do łóżka. Trzymam w samochodzie piżamę, koc i preparat do demakijażu i zazwyczaj udaje mi się przygotować do łóżka już w drodze do domu.”

O włosach:
„Farbuję moje włosy na czarno z niebieskim połyskiem od trzech lat, myślę, że to pasuje. Odrosty farbuję raz na cztery tygodnie. Największa katastrofa, jaka przydarzyła mi się w związku z włosami, to niefortunne cięcie, które wykonał Richard Ward. Obciął je naprawdę krótko, na Meg Ryan, ale wyglądały po prostu strasznie. Teraz przedłużam włosy, nowe pasma doczepiam raz na trzy miesiące w salonie w Los Angeles.”