Jedna z największych ikon XX wieku. Kobiety naśladowały ją niemal bezkrytycznie. Była wzorem, inspiracją, damą, piękna w niewymuszony sposób. Dama.

Mary Greenwell rozpoczęła współpracę z Lady Di w 1991 roku, gdy księżna pozowała do okładki Vogue’a. Przyznaje, że – choć Diana miała w sobie szyk – nie zawsze wiedziała, jak się malować. Wtedy Mary odwiodła ją od używania niebieskiej kredki do oczu.

– Błękitnych oczu nigdy nie powinno się malować niebieską kredką czy cieniem. Od tego momentu stała się otwarta na nowe stylizacje i kolory – wyznaje Greenwell. – Myślę, że gdy tylko zaczęłyśmy razem pracować, zdała sobie sprawę z potęgi fryzury i makijażu – czegoś, czego nie można przecenić.

Greenwell dodaje, że księżna miała rewelacyjną cerę.

– Szczerze, była to tak naprawdę zasługa świetnych genów – przyznaje makijażystka. – Była jednak bardzo rozsądna, jeśli chodzi o pielęgnację. Zawsze zmywała makijaż pod koniec dnia i zanim nałożyła makijaż, dokładnie oczyszczała cerę. (…) Gdy zaczęłam z nią pracować, Diana wszystko robiła z umiarkowaniem. Zrezygnowała z alkoholu, więc jej cera wyglądała na 100 procent. Dziś kobiety też powinny tak o siebie dbać. Jeśli palisz, pijesz czy przesadzasz z czymkolwiek, niszczysz swój największy atrybut – cerę.

Sekret? Mary nauczyła swoją słynną podopieczną, by podczas malowania rzęs dokładnie pokryć rzęsy tuż przy nasadzie.