Surowa woda, czyli niefiltrowana woda źródlana, jest najmodniejszym trendem, który zawładnął San Francisco. Za 10 litrów Live Water należy zapłacić 130 złotych. Butelki znikają z półek sklepów spożywczych w mgnieniu oka, jednak eksperci biją na alarm. Woda może być źródłem zarazków cholery, żółtaczki, duru brzusznego i czerwonki.

Niefiltrowana woda pochodząca w stu procentach z natury według producentów ma zawierać w sobie priobiotyki, które mają pozytywny wpływ na ludzki organizm. Kompletną bzdurą wydaje się fakt niefiltrowania wody. Dzięki uzdatnianiu wody mamy pewność, że w wodzie, którą kupujemy, nie znajdują się groźne dla zdrowia i życia bakterie. Kolejnym absurdem, w który bezmyślnie uwierzyło tysiące Amerykanów, jest to, że woda jest zdatna do picia wyłącznie przez jeden cykl Księżyca.

ZOBACZ TEŻ: O TYCH BEAUTY TRENDACH MÓWIŁ CAŁY ŚWIAT! CO W 2017 ROKU ZAWŁADNĘŁO FACEBOOKIEM?

Niestety nie jest to tylko problem Kalifornii. Na życzenie wodę można zamówić za pośrednictwem specjalnej aplikacji Mine. Wielbiciele tej wody deklarują unikanie kontaktu z substancjami chemicznymi takimi jak fluor i chlor. Maksymalizowanie zdrowia w ten sposób to niestety efekt ogromnej niewiedzy i ślepego podążania za trendami.

W „surowej wodzie” znajduje się wiele niepokojących substancji, w tym odchody zwierzęce i pasożyty, takie jak ogoniastek jelitowy, który może doprowadzić nawet do upośledzenia rozwoju fizycznego. Jeśli bzdury kreowane na trendy mają być powrotem do natury, to my w takim razie podziękujemy…

ZOBACZ TEŻ: HEJTUJESZ SZCZUPŁE BLOGERKI NA INSTA? TA KOBIETA UDOWADNIA, ŻE HEJ BOLI…

Co o tym myślicie?