Biała suknia zmonopolizowała tematykę ślubną. Jest tak oczywistym wyborem, że nikt nie zastanawia się tak naprawdę nad jej rodowodem. A jest to dość młody strój i liczy sobie „zaledwie” 174 lata.

 Historia białej sukni ślubnej

Biel na ślubie wprowadził Królowa Wiktoria w 1840 roku, wychodząc za Księcia Alberta. Ślub królewski wydawany był oczywiście z wielką pompą. Wcześniej panny młode decydowały się na dużo bardziej praktyczne kolory. Suknię wykorzystywano później jeszcze wielokrotnie, a jej uszycie było sporym wydatkiem, dlatego popularne były szarości, brązy i… czerń. Biały był jedynie welon. Również kroje nie odbiegały od tych, według których szyto suknie codzienne.

Dopiero wyższe sfery – chcąc dorównać największym elitom – zaczęły ubierać swe panny młode na biało. Oznaczało to, że rodzinę stać na drogą suknię, która noszona będzie zaledwie jeden dzień.

Czystość i niewinność, jaką symbolizuje biel, stoi nie za suknią, a welonem, który panna młoda miała na sobie. Dopiero później podobne znaczenia zaczęto przypisywać kreacji. Welon był oznaką skromności – przyszła żona miała być skromna i nie pokazywać swej twarzy publicznie.

Co ciekawe, ślubna biel na całe dziesięciolecia pozostała wyborem elit. Pozostałe panny młode zaczęły ubierać się w białe suknie dopiero po II wojnie światowej. I o ile nawet Królowa Wiktoria przerobiła swą białą kreację do późniejszego noszenia, o tyle w XX wieku wymagano, by suknia ślubna była zakładana tylko raz. Kinematografia tę tendencję tylko utrwaliła.

Dziś biel wciąż pozostaje najczęstszym ślubnym wyborem, jeśli chodzi o panie. Oczywiście są wyjątki od tej reguły, choć każdy traktuje je jako urozmaicające rzeczywistość przejawy niegroźnego ekscentryzmu.