Diety w proszku są coraz popularniejsze, a kobiety (jak się okazuje nawet te znane, m.in. Agnieszka Szulim) zrobią wiele, aby uzyskać wymarzoną figurę.

Do studia Dzień dobry TVN zaproszono dietetyczkę, Annę Jelonek, z którą rozmawiano na temat odchudzania i słynnych diet w proszku. Co myśli na ich temat ekspertka?

ZOBACZ TEŻ: AGNIESZKA SZULIM CORAZ SZCZUPLEJSZA…

Absolutnie nie jestem zwolenniczką diet w proszku. Niestety nie popieram dlatego, że te diety są niskokaloryczne, mają około 500-800 kalorii. Czyli przede wszystkim możemy spodziewać się efektu jojo. Dzienne zapotrzebowanie dla kobiet, które chcą zredukować masę ciała to jest ok. 1300-1500 kalorii bez aktywności fizycznej. Jeżeli dochodzi aktywność fizyczna, powinnyśmy dodać 300-400 dodatkowych kalorii, żeby zredukować tą masę ciała prawidłowo i potem, żeby nie było efektu jojo. Przede wszystkim pamiętajmy o zdrowiu. Te diety (w proszku) oparte są na praktycznie znikomych ilościach węglowodanów złożonych, czyli to, co powinniśmy dostarczać w postaci kaszy, chleba, ryżu czy makaronu. W proszku w zasadzie jest samo białko, ale wiadomo, że tam nie ma mięsa ani warzyw. To jest bardziej produkt komercyjny i przemysłowy. Jest tam dodatkowo dużo składników chemicznych, polepszaczy smaku. Zwróćmy uwagę na to, że jest to suplement diety, który z definicji jest uzupełnieniem diety, a nie jej substytutem. Mamy więc odpowiedź – diety nie możemy zastąpić dietą w proszku – tłumaczy Anna.

style="overflow:hidden;">Dlaczego więc po takich dietach są efekty?

Nie zawsze tracimy z tłuszczu, ale z masy mięśniowej. W krótkim czasie możemy spodziewać się efektu jojo. Nie każdy wie, że takie diety można stosować tylko 2 razy w roku (w przypadku częstszego nie będzie efektów) – odpowiedziała ekspertka.

style="overflow:hidden;">Cały materiał znajdziecie TUTAJ.

Dołączamy się do specjalistki i przestrzegamy Was przed nierozsądnym odchudzaniem!