Dzisiejsza kobieta to kobieta wydepilowana – ten fakt stał się już normą.

Wciąż jednak usuwanie niechcianego owłosienia jest sprawą problemową.

Najwięcej kłopotów wciąż sprawia depilacja okolic bikini, zwłaszcza w okresie letnim, kiedy zadbane chcemy pokazać się na plaży.

Okazuje się jednak, że jedna z najbardziej trwałych metod depilacji jest też najbardziej ryzykowną – mowa o woskowaniu.

O co chodzi? Specjaliści twierdzą, że owłosienie w tych rejonach ma za zadanie ochronę przed bakteriami. Tak, tak – chociaż wiele osób twierdzi, że brak włosów łonowych jest bardziej higieniczny, mogą się mylić. Brazylijska depilacja pozbawia ciało naturalnej bariery wstępu dla bakterii. To eliminacja naturalnej bariery.

Mało tego – plastry odrywając włoski odrywają też fragmenty naskórka, który również spełnia funkcję ochronną.

Świeżo wydepilowana w ten sposób kobieta jest zatem podwójnie podatna na wszelkie infekcje, które czają się w wodzie i nie tylko. Niektóre bakterie mogą powodować nie tylko stany zapalne intymnych rejonów, ale też choroby nerek czy wątroby.

Zatem co zrobić, zaprzestać takiej depilacji? Niekoniecznie. Lekarze radzą, by takimi rzeczami zajęła się wyłącznie wykwalifikowana specjalistka z odpowiednimi kosmetykami. Nie zajmujmy się tym same! Po depilacji warto posmarować uwrażliwioną skórę kremem zawierający hydrokortyzon (w stężeniu 1-procentowym), w specjalnych przypadkach dermatolog zaleca nieraz krem z antybiotykiem.