Z czystym sercem można ten tusz polecić.

Najpierw jednak trochę teorii – tusz Max Factor MASTERPIECE MAX wyposażony jest w szczoteczkę iFX, powstałą z nowoczesnego tworzywa – termoplastycznego elastomeru. Pomiędzy włóknami szczoteczki znajdują się dodatkowo mikrokanaliki, których zadaniem jest utrzymywanie większej ilości tuszu.

Wewnątrz opakowania jest też tzw. „system ponownego czesania”, co sprawia, że na szczoteczce nie znajduje się za dużo kosmetyku.

Formuła tuszu została opatentowana – zawiera oczyszczony kompleks mineralny o ładunku dodatnim, który powoduje, że rzęsy odpychają się wzajemnie, a zatem pozostają rozdzielone. Biorąc pod uwagę fakt, że rzęsy są naturalnie naładowane ujemnie formuła Masterpiece MAX może idealnie do nich przylegać i powiększać ich objętość, nie sklejając jednak i nie łącząc ich w kępki. Formuła tuszu zawiera również polimery odporne na wodę, ścieranie i ciepło.

Masterpiece MAX to po prostu ulepszona wersja mascary, która podbiła rynek – tuszu Masterpiece.

Tusz pogrubia rzęsy, dając gładkie, satynowe wykończenie.

– Pełna objętość i precyzyjnie rozdzielone rzęsy to jeden z najbardziej pożądanych efektów, ale też jeden z najtrudniejszych do osiągnięcia. Większość tradycyjnych, pogrubiających maskar, obciąża rzęsy dużą ilością tuszu, często tworząc nieestetyczne grudki oraz niepotrzebnie sklejając rzęsy – mówi wizażysta i dyrektor Global Creative Design dla P&G Beauty, Pat McGrath.

Tuz dostępny jest w trzech kolorach – czarnym, czarno-brązowym i granatowym.

Cena: 50 zł