Jak to jest nosić broszkę, z której ktoś… jadł ? Albo kolczyki, z których kiedyś pito kawę, być może nałogowo. Kto i kiedy dotykał tego, co teraz nosimy na palcu jako pierścionek? Takich pytań raczej się nie zadaje, bo biżuteria z talerzy i kubków porcelanowych to rzecz wyjątkowo oryginalna.

Smacznego :3

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika PORCJA (@bizuteria_z_talerzy)

Jej autorka, Magdalena Ziółkowska, wpadła na pomysł jej tworzenia jeszcze w czasie studiów.

Nowe życie kafelka

– Studiowałam na Wydziale Rzeźby na ASP w Warszawie, gdzie funkcjonowała również pracownia biżuterii. Poznawałam tam podstawowe techniki jubilerskie – uczyłam się obróbki srebra, oprawy kamieni. Dopiero z czasem zaczęłam stopniowo rozszerzać pole działania, stosować nowe materiały – tworzyłam w miedzi, mosiądzu, pracowałam z emalią i porcelaną. Pierwszym wykorzystanym materiałem z recyklingu był nie talerz, lecz kawałek kafelka – wspomina.

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy

Kolczyki wygrzebane z ziemi

Artyzm ma to do siebie, że pozwala na znajdywanie inspiracji tam, gdzie inni widzą śmieci. Co można zrobić z pokruszoną, popękaną starą porcelaną? Najpewniej wyrzucić. A Magda tchnęła w nią nowe życie.

– Na talerze natknęłam się przypadkiem – podczas prac działkowych znalazłam w ziemi piękne fragmenty starej porcelany. Inspiracja przyszła od razu – trzeba z nich zrobić kolczyki!
Metodą prób i błędów opracowałam sposób obróbki porcelany, żeby kawałkom nadać zamierzony kształt, wymyśliłam sposób oprawy. Pierwsza para kolczyków tak mi się spodobała (z resztą nie tylko mi, ale również znajomym i profesorom na uczelni), że zaczęłam szukać nowych wzorów i rozwiązań. Szybko zorientowałam się, że z fragmentów talerzy można zrobić wszystko – naszyjniki, pierścionki, broszki, spinki do mankietów. Również jeśli chodzi o wzory – jest ich niezliczone bogactwo – chociażby polski Włocławek, Bolesławiec, motywy z barów mlecznych, jak Społem czy GS. W pewnym momencie skoncentrowałam się już tylko na tej technice, biżuteria z talerzy stała się moją rozpoznawalną autorską techniką. Nadal jednak chcę się rozwijać – wkrótce rozpoczynam kurs jubilerski, dzięki czemu na pewno rozszerzę swoją ofertę.

Jak to się dzieje?

Czasem w ręce wpadnie piękny talerz na bazarze, czasem Magda kupi coś na aukcji internetowej. Magdzie zdarzyło się nawet kupić całe wyposażenie baru mlecznego. Liczą się kształt i wzór.

– Często od razu wiem, co z danego fragmentu powstanie.

Później trzeba wszystko powycinać i posegregować. Później moment „zabawy” i kreatywnego szaleństwa – decyzja, co wykonać.

– Wybieram dany fragment, decyduję się na formą i wycinając specjalnymi szczypcami nadaję mu przybliżony kształt kolczyków, broszki, czy naszyjnika. Krawędzie wciąż pozostają ostre i nierówne, dlatego później szlifuję je na szlifierce stołowej. To najbardziej hałaśliwy i uciążliwy moment, kiedy wytwarza się sporo pyłu – wyjaśnia artystka. – Później delikatnie dopracowuję szlif szlifierką precyzyjną i w zależności od funkcji, przygotowuję również miejsca, gdzie będzie klejenie. Wtedy do kolczyków przyklejam sztyfty, do broszek i pierścionków specjalne bazy. Elementy wiszące – zawieszki do naszyjników, bransoletek, czy kolczyków wiszących oprawiam i montuję łańcuszki, bigle. Na sam koniec lakieruję matowe krawędzie powstałe podczas szlifowania. Pracuję etapami przygotowując kilka lub kilkanaście prac, rzadko jest to jedna rzecz – dlatego ciężko mi nieraz określić ile czasu zajmuje zrobienie jednej pracy, ale w przybliżeniu jest to od 45 minut do 1,5 godziny.

Jeden, jedyny

Z uwagi na sposób produkcji i zdobywania materiału każda rzecz jest niepowtarzalna. Każda z nich to perełka, ale trafiają się i brylanty, jak choćby naszyjnik z wzorem secesyjnym z talerza kupionego na bazarze za grosze. Później okazało się, że to oryginalny zabytek z 1905 roku.

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy

Społem na uszach

– Najbardziej lubię motywy polskie – mówi artystka pytana o ulubione wzory. – Tradycyjny ludowy Włocławek, Bolesławiec, wzory kaszubskie. Uwielbiam talerze stołówkowe z epoki PRL, z logotypami i napisami: Społem, GS, Konsumy, FSO – to prawdziwe unikaty. Wykorzystuję też pieczątki firmowe ze spodów naczyń – Wałbrzych, Lubiana, Koło, Ćmielów, Chodzież, Pruszków, Tułowice – obok widnieje najczęściej również napis „Made in Poland”, co sprawia, że taką biżuterię można nazwać patriotyczną. Polskie motywy, przez to, że są bardzo rozpoznawalne, wywołują najwięcej skojarzeń i sentymentów.

A ileż to wzruszeń, ile wspomnień! To również pomysł na uratowanie domowej, zrujnowanej pamiątki. Zamiast nieudolnie kleić popękany imbryk, możemy zrobić z niego niepowtarzalne kolczyki, broszki lub naszyjnik. Wszystko zależy od naszej inwencji.

– Uwielbiam, kiedy ludzie wzruszają się widząc moje prace: „Takie talerze mieliśmy na działce”, „Takie miseczki miała moja babcia”. Zagraniczne motywy nie mają już tej magii, ale oczywiście zdarzają się również piękne wzory, więc wykorzystuję tak naprawdę każdy materiał, który się trafi – w swoim dorobku mam też prace z Rosenthala, Villeroya, czy radzieckiej porcelany opatrzonej pieczątką CCCP.

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy

Czy pan jadł z mojej broszki? Biżuteria z talerzy