Ma 22 lata, za sobą walkę z czerniakiem, złośliwym rakiem skóry. Wie, że zachorowała tylko i wyłącznie przez swoją bezmyślność. Pewna nastolatka ze Stanów Zjednoczonych opowiada, jak chęć bycia atrakcyjną zmieniła się w śmiertelny nałóg.

Oto historia ku przestrodze dla wszystkich tych, które bardzo lubią opaleniznę spod lampy:

Jako nastolatka dorastałam w Aberdeen w stanie Południowa Dakota. Zależało mi na tym, by dobrze się bawić i dobrze wyglądać, a o zdrowie się nie martwiłam. Zaczęłam opalać się w wieku 14 lat, bo wszyscy to robili. Nigdy nie myślałam o konsekwencjach. Wiedziałam, że dzięki temu będę wyglądać szczuplej, ładniej i poczuję się pewniej.

Opalałam się aż do ostatniej klasy szkoły średniej, najczęściej pod koniec, bo chciałam dobrze wypaść na zdjęciach klasowych i na balu maturalnym. Chodziłam do solarium co najmniej cztery razy w tygodniu, a każda sesja trwała 20 minut.

Pamiętam, jak dorośli mówili mi, że kiedyś tego pożałuję, ale przecież wtedy mnie to nie obchodziło – chciałam tylko wyglądać dobrze i robić to, co robili wszyscy moi znajomi.

Pewnego dnia, jesienią ostatniej klasy szkoły średniej, zobaczyłam pieprzyka z tyłu mojej prawej ręki. Był dużo ciemniejszy niż wszystkie inne pieprzyki, które miałam. Był też jednak idealnie okrągły i płaski – nie wystawał ponad powierzchnię skóry. Mama mojej koleżanki pracowała w przychodni dermatologicznej i uważała, że powinnam go sprawdzić. Ze strachu wolałam udawać, że go nie ma.

Dałam jednak namówić się na wizytę. Lekarz wyciął pieprzyk i powiedział mi, że zostanie wysłany do laboratorium. Zastrzegł też, że koniec z wizytami w solarium. Cóż, pomyślałam, pójdę jeszcze ten ostatni raz. Kiedy wycięto mi pieprzyka pognałam opalać się. Wiem, że teraz brzmi to nieprawdopodobnie głupio, ale za wszelką cenę chciałam utrzymać opaleniznę.

Kiedy kilka dni później siedziałam z mamą w domu, zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam numer mojego dermatologa. Ogarnęło mnie jakieś dziwne, złe przeczucie. Po co mieliby dzwonić po godzinach pracy? Poprosiłam, żeby to mama odebrała.

Nigdy nie zapomnę wyrazu jej twarzy w tym momencie. Zawsze będę słyszeć ton jej głosu, kiedy usłyszała, co doktor miał do powiedzenia. Tak jest – miałam czerniaka, złośliwego raka skóry.

Już samo słowo przerażało mnie. Czułam się wściekła, zrozpaczona, bezradna. Nie wierzyłam, że mogłam sama zrobić sobie coś takiego. To było takie niesprawiedliwe – miałam zaledwie 18 lat!

Od kiedy usłyszałam diagnozę nie opalałam się ani razu. Kilka dni po zabiegu lekarz sprawdził moje ciało od stóp do głów – usunięto kilka podejrzanych pieprzyków, ale okazało się, że żaden z nich nie składa się z komórek rakowych. Powinnam odczuć ulgę – zapewniano mnie, że wycięto wszystko, co mogło być niebezpieczne dla mojego zdrowia. Ja jednak żyłam w strachu i obsesji, że noszę w sobie raka i nic już nie można z tym zrobić.

Bałam się, że choroba wróci. Budziłam się w środku nocy, by obejrzeć całe ciało szukając nowych pieprzyków. Najbardziej przerażał mnie fakt, że czerniak nie objawia się żadnymi szczególnymi symptomami, póki nie ma przerzutów, więc musisz wciąż kontrolować wygląd skóry. Sprawdzałam się obsesyjnie.

Dzisiaj już podchodzę do tego spokojniej, ale nadal często i dokładnie oglądam swoją skórę. Co pół roku odwiedzam też lekarza, aby sprawdził pieprzyki. Jestem jeszcze młoda, nie mogę swoich najlepszych lat przeżyć w ciągłym strachu.

Postanowiłam, że wykorzystam moją nauczkę. W lutym 2007 razem z dermatologiem udaliśmy się do Senatu Stanowego, aby zakazać w Południowej Dakocie korzystania z solariów. Zabrakło jednego głosu, aby zakaz zaczął obowiązywać. Wielokrotnie spotykałam się już z różnymi politykami opowiadając im swoją historię i nakłaniając do ograniczeń.

Mam 22 lata i wiem coś, co wiele osób będzie musiało doświadczyć na własnej skórze. Chciałabym to zmienić, ale bycie aktywistką jest trudne. Ludzie mają za małą wiedzę na ten temat, a władze nie czują potrzeby wprowadzenia zmian w kwestii opalania się w solariach. Uważam, że korzystanie z nich powinno być zakazane w przypadku nieletnich – oni nie potrafią myśleć długofalowo, przewidzieć konsekwencji. Czerniak to śmiertelna choroba ale nie sądzę, aby nastolatki brały to na serio. Ja nie brałam.